W minionym tygodniu utrzymywał się w dalszym ciągu pozytywny sentyment na azjatyckich, europejskich i amerykańskich akcjach, które ogólnie kontynuowały wzrosty. Nie przeszkodziły temu dane z Chin, które okazały się generalnie gorsze od oczekiwań. Bilans handlowy tego kraju spadł po stronie eksportu (do -4,4% r/r) i importu (do -12,5% r/r), czyli mocniej niż się tego spodziewano.
Indeksów giełdowych nie były w stanie osłabić także dane chińskiego urzędu statystycznego. Dynamika produkcji przemysłowej wyhamowała w lipcu do 6.0% z 6.2% wobec czerwca, a sprzedaży detalicznej do 10.2% r/r z 10.6% r/r w poprzednim miesiącu.
Dane dotyczące chińskiej inflacji, która w lipcu wyniosła 1,8%, były już natomiast zgodne z prognozami. Wokół prognoz (trochę na niekorzyść) oscylowała również chińska produkcja przemysłowa i sprzedaż detaliczna, które to dane nie zaszkodziły wzrostom w Europie i Azji. Wszystko wskazuje jednak na dalsze spowolnienie gospodarki największego pod względem ludności państwa świata. Tym samym wpisuje się to w scenariusz łagodzenia polityki monetarnej przez bank centralny Chińskiej Republiki Ludowej.
Czy uda się podtrzymać rekordowe wzrosty na giełdach w USA?
Jeśli chodzi o dane z USA, to w zeszłym tygodniu napotkaliśmy kilka kwestii. Po pierwsze ogłoszono raport o tygodniowej zmianie zapasów paliw i ropy. Okazuje się, że analitycy znowu się mylili, co przeceniło ropę. Według nich zapasy miały spaść (o -1,3 mln baryłek), a tymczasem wzrosły (o 1,1 mln baryłek). Obserwując dane i wiadomości z rynku ropy naftowej w ostatnim czasie, wydaje się, że w najbliższym czasie rynek będzie w fazie konsolidacji. Cena czarnego złota powinna oscylować w graniach 40-50$, co nie powinno mieć dużego przełożenia na giełdy.
Ponadto w Stanach Zjednoczonych opublikowany został raport z rynku pracy. Dowiedzieliśmy się, że złożono 266 tys. nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, wobec oczekiwanych 272 tys. Jest to tendencja, która wpisuje się w pewien trend poprawy sytuacji na rynku pracy w USA.
Nieciekawie natomiast zaprezentował się odczyt danych o lipcowej sprzedaży detalicznej. Oczekiwano wzrostu 0,4% – którego nie było. Dane były kiepskie i źle wróżą wzrostowi PKB w USA.
Dalsze luzowanie polityki monetarnej w Nowej Zelandii
Do zeszłotygodniowych wieści ekonomicznych, swoje trzy grosze dorzucił także Centralny Bank Nowej Zelandii. Zdecydował się on na obniżkę stóp procentowych o 25 punktów bazowych. Tym samym koszt pieniądza spadł z dotychczasowego poziomu 2.25% do 2.00%. Jednocześnie władze monetarne zostawiły otwartą drogę do dalszego luzowania polityki monetarnej. Ten ruch był jednak zgodny z oczekiwaniami obserwatorów rynku.
Dalsze wzrosty na GPW pod znakiem zapytania
Koniec tygodnia przyniósł także trochę informacji o kondycji polskiej gospodarki. Dowiedzieliśmy się, że wzrost PKB w II kwartale ukształtował się na poziomie 3,1% r/r wobec oczekiwanego 3,3% r/r. Nie był to dobry wynik, szczególnie biorąc pod uwagę plany rządu zakładające pokrycie wydatków budżetowych przy założeniu wzrostu PKB w 2016 r. na poziomie +3,8%.
Rynkowi eksperci kalkulują, że w II półroczu zwyżka musiałaby wynieść aż ok. 4,5%, aby sprostać pierwotnym założeniom Ministerstwa Finansów. Polscy inwestorzy powinni zacząć odczuwać niepokój związany ze wzrostem gospodarczym nad Wisłą, co z kolei budzi niepewność w kwestii dalszych wzrostów na GPW.
Jak widać dane makro z poprzedniego tygodnia, nie miały większego wpływu na globalne giełdy, które mimo wszystko rosły. W trakcie czwartkowej sesji S&P 500 wyznaczył nowe historyczne szczyty, a trochę wtórowały mu europejskie giełdy, które starały się nadgonić dystans, jaki dzieli je do tej nowojorskiej. Mimo wszelkich gospodarczych nieudogodnień, pozytywny sentyment utrzymać się może na rynku w najbliższym czasie.