Wśród najważniejszych wydarzeń makroekonomicznych zeszłego tygodnia należałoby wymienić debatę prezydencką USA, PKB Chin oraz decyzję Europejskiego Banku Centralnego. To właśnie zbliżające się wybory prezydenckie, obok tematu podwyżek stóp procentowych w USA przez FED, są obecnie głównymi czynnikami wpływającymi na rynki.
Dane z USA w większości słabsze od oczekiwań
Zaczynając od największej gospodarki świata, czyli USA, należałoby zauważyć, że w ubiegłbym tygodniu Debata Clinton-Trump niewiele zmieniła. Według oglądających ją wygrała ją Hillary Clinton w stosunku 52:39 proc. Donald Trump wprost powiedział, że może odrzucić werdykt wyborców, co pozostaje obecnie istotnym ryzykiem politycznym i może w efekcie doprowadzić do rozłamu w społeczeństwie USA. Jednak wciąż prowadzi kandydatka Demokratów, co jest korzystne z punktu widzenia globalnych giełd.
Ponadto, w Stanach Zjednoczonych, opublikowane zostały dane o amerykańskiej dynamice przemysłowej. Dowiedzieliśmy się, że wzrosła ona o 0,1 proc. m/m, a oczekiwano 0,2 proc. Z kolei wykorzystanie potencjału produkcyjnego wzrosło o 75,4 proc., podczas gdy oczekiwano 75,6 proc. Pojawił się też indeks NY Empire State, który w październiku wyniósł –6,8 pkt. (oczekiwano wzrostu z -1,99 na 1 pkt.). W końcu, inflacja konsumencka CPI w USA wyniosła we wrześniu zgodnie z prognozą 1,5 proc. r/r.
W efekcie, w większości słabsze od oczekiwań dane makro, nie pomagały Wall Street i innym giełdom zagranicznym w minionym tygodniu.
Dane z Chin nie zepsuły nastrojów
Stosunkowo neutralne dane napłynęły z Chin, które generalnie nie popsuły nastrojów na globalnych giełdach. Annualizowany PKB z Chin za III kw. br. wypadł zgodnie z konsensusem na poziomie 6,7 proc. Sprzedaż detaliczna w ujęciu rocznym w Państwie Środka była nawet lekko powyżej prognozy wynosząc 10,7 proc. Nieco zwolniła natomiast produkcja przemysłowa, która we wrześniu, w ujęciu rocznym wyniosła 6,1 proc. (konsensus analityków zakładał 6,4 proc.). O ile rynki akcji jakoś szczególnie nie zareagowały na te dane, to dane te uderzają w pewnym stopniu w surowce przemysłowe. Ewentualne pogorszenie danych przy kolejnych odczytach mogą wzniecić wątpliwości o siłę ożywienia gospodarczego Chin i negatywnie wpłynąć na apetyt na ryzyko i aktywa rynków wschodzących.
Japonii grozi droższy jen
Z Azji, ciekawe dane płynęły także z Japonii. Annualizowana dynamika produkcji przemysłowej wyniosła 4,5 proc., o 0,1 pkt proc. poniżej oczekiwań. Dodatkowo, Haruhiko Kuroda szef Banku Japonii powtórzył, że BoJ będzie luzował politykę monetarną, aż do osiągnięcia dwuprocentowego celu inflacyjnego. Jednak Członkini Zarządu BoJ Shirai powiedziała, że program QE powinien być stopniowo ograniczany z poziomu 80 bilionów jenów rocznie do 60 bilionów.
Ograniczenie dalszej stymulacji za pomocą polityki pieniężnej w Japonii, jest czynnikiem przemawiającym za umocnieniem jena. To w konsekwencji mogłoby być groźne dla akcji firm japońskich, tak bardzo uzależnionych od eksportu.
Po posiedzeniu EBC rynki odetchnęły z ulgą
W zeszłym tygodniu, istotnym wydarzeniem na rynkach finansowych było również posiedzenia EBC. Zgodnie z oczekiwaniami parametry polityki monetarnej nie uległy zmianie. Mario Draghi dość wyraźnie potwierdził oczekiwania na przedłużenie programu QE, który obecnie kończy się w marcu 2017 r., na grudzień. Odciął się także od ostatnich spekulacji na temat tappering’u, czyli ograniczeniu skupu obligacji. Można powiedzieć, że rynki napędzane ostatnimi spekulacjami, co do szybkiego i stopniowego wygaszania programu luzowania ilościowego, odetchnęły z ulgą.
Z innych istotnych danych, które opublikowane zostały w strefie Euro, inflacja konsumencka r/r we wrześniu wyniosła zgodnie z prognozą 0,4 proc. Ogółem miało to jednak neutralny wpływ na giełdy.
Podsumowując, zakładając obecnie najbardziej realny scenariusz, czyli wygraną Hilary Clinton w wyborach prezydenckich USA i jedną podwyżkę stóp procentowych w USA w grudniu (obecnie blisko 75 proc.prawdopodobieństwa), przy jednoczesnym braku realizacji innych ryzyk rynkowych, globalne giełdy powinny aktualnie powoli piąć się do góry.