Jak do tej pory, kryptowaluty są niewątpliwie najlepiej spisującą się klasą aktywów w 2017 r. Od początku roku Bitcoin, jako swoisty klejnot koronny tego rynku, zyskał na wartości aż 566%. Tak okazała stopa zwrotu, w stosunkowo krótkim okresie, może być oznaką dominującej spekulacji. Pytaniem pozostaje więc to, czy naprawdę mamy obecnie do czynienia z bańką spekulacyjną na Bitcoinie?
Tulipanowa spekulacja, a bańka na Bitcoinie
Otóż, jeśli popatrzymy na Bitcoina, możemy dostrzec pewne podobieństwa do tulipanowej bańki z XVII wieku. Oczywiście jest też wiele różnic. Tym, co mimo wszystko niepokoi jest jednak, w obydwu przypadkach, skokowy wzrost cen relatywnie nowego „produktu”. Ponadto handel Bitcoinem będzie się wiązał w coraz większym stopniu z aktywnością na kontraktach terminowych. Przypomnijmy przy tym, że w lipcu 2017 r. platforma LedgerX dostała pozwolenie na handel derywatami bazującymi na Bitcoinie. Z kolei niedawno, firma CME Group również ogłosiła, że umożliwi handel derywatami na tę kryptowalutę pod koniec roku. Podobnie było w przypadku cebulek tulipanów, gdzie akurat handel kontraktami terminowymi odegrał dużą rolę w procesie formowania się bańki.
Bitcoin vs bańka dotcomowa
Tym, co może niepokoić w przypadku Bitcoina, są też wręcz monstrualne stopy zwrotu w relatywnie krótkim okresie czasu. Na początku 2015 r., Bitcoin kosztował nieco ponad 300 USD. Z kolei, we wczesnym listopadzie br., cena wynosiła już 7600 USD. To oznacza stopę zwrotu na poziomie ponad 2200% w 1041 dni handlu. Dla porównania indeks NASDAQ podczas internetowej bańki z lat 1995-2000, zyskał na wartości 391% w 1041 tradingowe dni. Maksymalna stopa zwrotu, po 1326 dniach z tego technologicznego indeksu wynosiła natomiast 1100% po 1326 dniach handlu. Oznacza to więc, że zyski z Bitcoina przebiły już te z okresu bańki dotcomowej. Uderzające jest przy tym podobieństwo zmiany paradygmatów technologicznych w obu przypadkach.
Liczne ryzyka związane z Bitcoinem
Największą bolączką Bitcoina jest to, że nie jest on wspierany przez żaden rząd, czy bank oraz nie bazuje na żadnym surowcu. Dopóki banki centralne i rządy na całym świecie nie zaakceptują jego użycia, dopóty wysoka cena Bitcoina wydaje się nieuzasadniona. Ponadto mankamentami Bitcoina są: ryzyko związane z możliwością utraty środków z powodu kradzieży, ryzyko związane z brakiem gwarancji, ryzyko związane z możliwością oszustwa i ryzyko związane z dużą zmianą ceny. Potencjalnych czynników wywołujących załamanie się cen jest więc bardzo dużo.
Biorąc pod uwagę powyższe, ryzyko bańki na Bitcoinie jest obecnie wystarczająco duże, aby wstrzymać się z inwestycją w tego typu aktywo. Tym bardziej że przed tą czołową kryptowalutą – jak mogliście dowiedzieć się z naszego wcześniejszego tekstu Damodoran i Buffet ostrzegają przed Bitcoinem – ostrzegali już choćby Aswath Damodaran, czy Warren Buffet. Z kolei, z lokalnego podwórka, bańkę na Bitcoinie dostrzega również np. Paweł Cymyck, prezes Związku Maklerów i Doradców. Stwierdził on, że „wirtualne waluty to realne straty” i taki też scenariusz z pewnością warto brać pod uwagę.